środa, 9 stycznia 2008

... I OD NOWA

--------------------------------------------------------------------------------
po dwóch tygodniach laby, nadszedł czas pracy i zarabiania.
od poniedziałku rozpocząłem przygodę z królewską pocztą.
pierwszy dzień - szkolenia i masa papierkowej roboty. Wszystko w glównej centrali w Norwich.
drugi dzień - już na rejonie, pierwszy obchód i pierwsze listy do skrzynek w towarzystwie anglika który pracuje jako listonosz już 19 lat, a w tym roku kończy 34 lata !!
trzeci dzień (dziś) - samodzielna misja. rower dali i jazda w teren ;) było duużo do rozniesienia i mimo iż pracuje do 13 , przeciągnęlo się to trochę. roznosił bym dłużej, ale był nakaz odgórny że muszę zjeżdżać do bazy najpóźniej do 14.15.
po drodze zdążyłem pomylic domy, ale finalnie listy odzyskane trafiły pod właściwy adres ;)
śmieszne są małe psy za drzwiami które podskakują do otworu na listy i wciągają je szybciej, niż ja je zdążę włożyć ;)
podsumowując: praca na powietrzu dobrze wpłynie na formę, gorzej jak będą niesprzyjające warunki atmosferyczne, bo wtedy moze ucierpieć zdrowie ;)
niestety to tylko part time, więc w tygodniu niewiele godzin uda się zrobić. Jestem w trakcie szukania dodatkowej pracy, by przybyło coś więcej do domowego budżetu, i... aby nie stracić tax creditu ;)

podróż

podróz w obydwie strony przebiegła spokojnie.
w drodze powrotnej odcinek do francji w nocy przejechaliśmy ze sporym zapasem godzin a mi udało się przejechać w całkiem dobrej formie , nie odczuwając mocnej potrzeby snu ;)
trase szczecin norwich pokonaliśmy w 19 godzin , wliczając to zakupy w IKEA (edmonton-londyn) i 1,5 godzinną drzemkę na parkingu przed sklepem ;)

święta

te święta, mimo panujących klimatów w rodzinie, mozna zdecydowanie zaliczyć do udanych :)
nie było to typowe obżarstwo świąteczne (chociaż mama tradycyjnie pokryła stół m.in. pysznymi pierogami, śledziową, rybą po grecku), ale czas spędzony z rodziną w całkiem miłym klimacie.
Myślę że duża zasługa w tym trójki maluchów, które pojawiły się w naszych życiach od niedawna. Można śmiało stwierdzić że święta z dziećmi są naprawdę niezwykłe, a nawet można powiedzieć że to są święta dla dzieci ;)
to dobrze wrózy na najbliższe lata, kiedy szkraby podrosną i ten czas będzie jeszcze przyjemniejszy ;)

spotkanie klasowe

dzięki portalowi nasza-klasa, zorganizowaliśmy spotkanie klasy z podstawówki ;) oznaczało to, iż zobaczę niektórych po 16 latach !!

na spotaknie przybyło 7 osób , co było wystarczające do dobrej zabawy, plotek i ploteczek, wspomnień i opowieści "co po podstawówce ?" ;)
było dużo piwa (wypitego i wylanego), tańce, hulanki, swawole, rozbite kufle, szalone zdjęcia, więc całkiem miło i sympatycznie ;)
po pewnej godzinie coś się jednak trochę popsuło i się odezwały jakieś stare waśnie i miłości, hehe
jakoś nie chciało mi się już tego słuchać, a że godzina już była późna, wyszedłem
mam nadzieje, że następne spotkanie odbędzie się w większym gronie i na którym i mnie nie zabraknie


2007/2008

W ramach wyciszenie poświątecznego i przedsylwestrowego i odpoczynku pojechaliśmy nad jez. Glinna 2 dni przed sylwkiem.
Jest to miejsce dość odludne i zimą w przyrodzie (w Polsce) nie ma większych przejawów życia, więc gdy wybraliśmy się na spacer doświadczyłem (nie mogę powiedzieć że usłyszałem), czegoś tak rzadkiego w naszym życiu - ciszy....
Nadszedł sylwek i tu o ciszy mogłem już zapomnieć ;)
nasza trójka włożyła na głowy afro , na szyje "złoto", stylowe ciuchy i ruszyliśmy na party
a tam 40 osób, prawie sami znajomi, których nie widziałem dość długo, więc było baardzo miło. Po pewnej godzinie już niewiele pamiętałem, ale jak oglądnęłem zdjęcia i filmiki , byłem pewny że też było zajebiście ;)
nie zabrakło takich hitów jak: "bursztynek, bursztynek" w wykonaniu ponka i kajtka i z doskoku kuronia ;) "ciotka klotka" w którą wcieliła się Lu, albo owacje i "dziękujemy" dla magdy kajtka za szpagat ;)

ogólnie wyjazd udany - polecam ;)
aha, była jedna porażka - nie sprzedaliśmy ani jednego kucyka .... ;)

Brak komentarzy: